Młode kury odkryliśmy na Islandii w zwykłym sklepie spożywczym, w okolicy świąt Bożego Narodzenia. Jednak okres świąteczny rządzi się swoimi prawami i w miarę upływu czasu zaopatrzenie w ciekawe produkty staje się coraz bardziej ubogie. Zniknęły więc też nasze kury. I tu z pomocą przychodzi sklep azjatycki, gdzie zawsze takie młode mięsko dostaniemy. Kiedy tylko owa kurka ląduje w naszym koszyku, ekspedientka – Wietnamka z zachwytem opowiada o potrawach, jakie z niej przygotowuje i jak bardzo smaczne to jest mięso. I rzeczywiście – zarówno wygląd, jak i smak przypomina mi babcine obiady. Na talerzu lądowały świeżutkie, żółte, nieprzerośnięte tłuszczem kury, które jeszcze chwilę temu spacerowały sobie po podwórku, wyskubując jakieś ciekawe kąski z sięgającej im po brzuchy trawy.
Właśnie o takiej kurze w roli głównej traktuje poniższy przepis. Jej smak jest najbardziej zbliżony do kur, jakich Azjaci używają na co dzień. Ważną częścią przygotowania zupy jest zblanszowanie lub zanurzenie kury w gorącym oleju przed właściwym, wolnym gotowaniem. Nie mniej istotna jest jakość bulionu. Powinien być on oczywiście przygotowany po chińsku, a więc na kurczaku i żeberkach z dodatkiem imbiru, szczypioru i wina ryżowego.
SKŁADNIKI
- 1 kura (1-1,2 kg)
- garnek oleju do głębokiego smażenia lub wody do zblanszowania
- 1,2 l chińskiego bulionu
- 3 gałązki szczypioru, pociąć na krótkie odcinki
- 5 plastrów imbiru
- 1 łyżeczka pieprzu syczuańskiego
- 1 łyżeczka soli
- 3 łyżki wina ryżowego
- 170 g suszonych czerwonych daktyli
- garść suszonych jagód goji
- 6 łyżek sosu sojowego
- liście kolendry do dekoracji
WYKONANIE
Zanurzyć kurę w gorącym oleju lub we wrzątku na 3-4 min. Wyjąć i odstawić na chwilę do odsączenia.
Włożyć kurczaka do dużego garnka, zalać bulionem, dodać szczypior, imbir, pieprz syczuański, sól i wino ryżowe. Doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć ogień na minimalny i gotować przez 1 godzinę pod przykryciem.
Dodać czerwone daktyle i jagody goji. Obrócić kurę, przykryć garnek i gotować jeszcze 50 min. Mięso powinno być tak miękkie, by łatwo dało się dzielić pałeczkami lub łyżką w zupie. Podawać na gorąco, posypując kolendrą.
Mlodej kurki wygrzebujacej z gleby robaki zazdraszczam. A czerwonycyh daktyli jeszcze bardziej. Chcialam wykorzystac do paru przepisow kuchni koreanskiej, ale jak pytalam, czy maja to jak na wariatke sie na mnie patrzyli.
Rozumiem Twój ból, bo też kiedyś straciliśmy nadzieję, że uda się je kupić. Aż tu kiedyś przy okazji zakupów świeżych warzyw w sklepie wietnamskim spytaliśmy o czerwone daktyle i ekspedientka od razu przybrała azymut na konkretne miejsce na półce i nam je wręczyła :) Tak byliśmy zaskoczeni i wygłodniali daktyli, że wzięliśmy kilka paczek. Jeśli masz gdzieś w okolicy sklepy z azjatycką żywnością, to może poproś żeby Ci je sprowadzili. Czasem to działa :)