Kiedy przyjechaliśmy na Islandię każdy napotkany Islandczyk czuł się w patriotycznym obowiązku wepchnięcia w nas fermentowanego rekina. Tego smaku nie da się opisać. Nawet nie powinno się, bo nawet opisu tego szkaradzieństwa powinien być zakazany. Zaletą tego doświadczenia jest fakt, że teraz nic nam nie straszne. Jako potomkowie dumnego rodu piastowskiego jesteśmy przyzwyczajeni do kiszonych kapust, ogórków, śledzi itp. W smakach kwaśnych jesteśmy bezpieczni. Kiedy postanowiliśmy zrobić niezwykle popularny tajski przysmak, czyli fermentowaną kiełbasę, strach przed jej kwaśnym smakiem był nam obcy. Prawie obcy. Teoretycznie pomysł fermentowania kiełbasy wieprzowej z ryżem może się wydawać pomysłem rodem z koszmaru sennego inspektora Sanepidu. Ale co tam.
Gdy już mamy gotowe kiełbaski, musimy ocenić według własnego smaku jaki stopień skwaszenia nas interesuje. Rzecz jasna, należy zachować zdrowy rozsądek. Zależnie od temperatury miejsca, w której nasze kiełbaski będą fermentować i się jednocześnie lekko podsuszać, zostawiamy je na 1-4 dni. Najlepiej jest codziennie odciąć sobie jedną kiełbaskę, usmażyć i samemu ocenić czy jej smak nam odpowiada. Oczywiście, w bardzo niesprzyjających warunkach i niezastosowaniu się do reguł, których powinno się trzymać przy przygotowywaniu kiełbasy i jej jedzeniu, jest ryzyko, że kiełbasa może komuś zaszkodzić.
Nie bójcie się. Kwaśność, którą poczujecie w kiełbasce to przede wszystkim smak lekko podfermentowanej masy ryżowej. Soli nie dodajemy dużo, bo kiełbasa po przeschnięciu może zrobić się za słona, ale już i taka ilość wystarczy, by ochronić mięso przed zepsuciem. W kiełbaskach jest też spora ilość czosnku, który ma właściwości bakteriobójcze, ale też i właściwości sprawiające, że po zjedzeniu większej ilości możecie nie być mile widziani w towarzystwie. Z tego powodu Tajowie jedzą fermentowane kiełbaski z ziołami, papryczkami chili i imbirem. Wszystkie te dodatki znacząco poprawiają smak kiełbasy, stanowią dodatkową ochronę przed ewentualnymi bakteriami i eliminują (nie w 100%) przykry zapach czosnku z ust.
Smak jest zawsze czymś najtrudniejszym do opisania. Często, gdy próbujemy czegoś nowego, ludzie nas pytają do czego dany smak można przyrównać. Nie zawsze jest to możliwe, żeby idealnie to opisać. Fermentowana kiełbasa ma smak będący połączeniem tradycyjnej, znanej wszystkim kiełbasy z czosnkiem i mocno kwaśnego sera białego. Takie przynajmniej my mieliśmy skojarzenie. Mimo, że smażyliśmy ją dłużej, niż zazwyczaj smażymy inne kiełbasy, nadal była soczysta, pełna wspaniałego smaku grilla. Kwaskowaty posmak wynikający z fermentacji nie był wyczuwalny z pierwszym kęsem. Lekka kwaskowatość jest odczuwalna, gdy smak kiełbasy w pełni rozchodzi się nam po ustach. Z początku jest to smak bardzo zaskakujący, ale przy kolejnych gryzach czekamy już na to uczucie. Zioła dodają świeżości tłustawej kiełbasie, a papryczki chili powodują lekkie szczypanie w język, przez co jeszcze lepiej odczuwamy nietypowy smak tego tajskiego przysmaku.
SKŁADNIKI
- ok. 2 m oczyszczonych cienkich jelit wieprzowych
- sól
- 1 łyżka białego octu
- 100 g ryżu jaśminowego
- 50 g czosnku
- ½ kg surowego boczku bez skóry i kości
- olej roślinny
Do podania
- świeże papryczki chili (tajskie lub mini)
- plasterki imbiru
- gałązki kolendry
- kawałki białej kapusty
WYKONANIE
Wypłukać ryż dokładnie, aż ociekająca z niego woda przestanie być mętna. Ugotować ryż i całkowicie ostudzić.
Zmielić boczek w maszynce z sitkiem o średnich oczkach.
Mimo, że bierzemy do przepisu oczyszczone już jelita, należy jeszcze dla pewności przeprowadzić mały zabieg oczyszczający. W tym celu natrzeć delikatnie jelita małą garstką soli i łyżką octu. Natępnie wypłukać dokładnie pod bieżącą wodą, również w środku. Położyć na sitku do odcieknięcia, a potem osuszyć jeszcze ręcznikiem papierowym.
Utrzeć w moździerzu czosnek z 1 łyżeczką soli. Dodać ostudzony ryż i utrzeć na niezbyt miałką masę. Połączyć utartą masę z mielonym boczkiem i wymieszać.
Nadziać jelita mięsną masą (nadziewarką do kiełbas lub ręcznie za pomocą szerokiego lejka) i formować małe kiełbaski, skręcając jelito co kilka centymetrów. Po wykonaniu całego pętka, zawiązać na supełek kawałek jelita lub sznurka pomiędzy kiełbaskami.
Zawiesić kiełbaski na patyku i umieścić w ciepłym i przewiewnym miejscu. Po 1-2 dniach odciąć i usmażyć 1 kiełbaskę. Jeśli odpowiada Wam już stopień kwaśności, to można uznać, że kiełbasa jest gotowa i usmażyć resztę. Można usmażyć ją na grillu (najlepszy jest oczywiście węglowy) lub patelni grillowej (ok. 10 min. na średnim ogniu) albo na głębokim oleju (5 min. na średnim ogniu). Jeśli wolicie mocniej sfermentowaną kiełbasę, to zostawcie ją na dłużej, nawet do 4 dni. Czas fermentacji zależy też od temperatury otoczenia. Nasza potrzebowała aż 5 dni, ale fermentacja pod biegunem łatwo nie zachodzi ;) Na dłużej jednak już lepiej kiełbasy na zewnątrz nie zostawiać, bo może się zepsuć. Przed smażeniem, nakłuć kiełbaski wykałaczką.
Kiełbaski je się zagryzając je kilkoma dodatkami: papryczkami chili, kawałkami kapusty, plasterkami imbiru i kolendrą.
No, no! Jestem naprawdę ciekaw tego smaku. W jakich daniach bywa wykorzystywana