Japońska sztuka rzeźbienia w warzywach i owocach jest kompletnie inna niż słynna tajska technika tego typu i jest odzwierciedleniem całej kuchni japońskiej – charakteryzuje się prostotą. Podczas gdy Tajowie rzeźbią niebywale skomplikowane i misterne formy, używając do tego różnych specjalnych, dziwacznych nożyków, Japończycy robią to najczęściej w kilku prostych ruchach wielkimi japońskimi nożami. Nauczenie się tajskiej techniki zajmuje prawdopodobnie lata, w przeciwieństwie do japońskiej, którą można opanować, moim zdaniem, w parę dni, jeśli się tylko rzetelnie przyłożyć.
Kiedyś, w przypływie artystycznego szału, kupiłam zestaw tajskich nożyków i rzeźbiłam bez opamiętania przez kilka dni. Jędrek jeździł w tym czasie po całym mieście, polował na specjalnej wielkości i kształtu marchewki i dowoził mi kolejne porcje materiału do mojej samorealizacji. Może to „doświadczenie“, a może zamiłowanie do szeroko pojętej geometrii sprawiło, że kiedy mój japoński nauczyciel zobaczył mnie wycinającą w bambusowym liściu ozdoby do sushi, uśmiechnął się i stwierdził, że chyba to bardzo polubię. On za to nie polubił mojego pytania, czy koniecznie musimy się męczyć tymi wielkimi „sztyletami“ do sushi i czy nie możemy wycinać w liściu maleńkich motylków czymś mniejszym, albo wręcz… nożyczkami (czemu nie!). Spojrzał na mnie tym wzrokiem twardego i dumnego mistrza sushi, który wypuszcza z dłoni swój nóż tylko na czas spania (i to też, jak wiadomo, nie za długiego). Japończyk, to twardziel, który musi pokazać gościom w restauracji, że swoim nożem umie zrobić wszystko i nie będzie sobie ułatwiał zadania, nawet jeśli do rzeźbienia wymyślono całkiem sensowne przyrządy :)
Sensei ma zawsze rację. Wycinanie i rzeźbienie „po japońsku“ polubiłam od samego początku, a po powrocie z Japonii nie ma już wieczoru, żebym sobie czegoś w warzywku nie wycięła. I nie oszukuję, bo On nie stoi nade mną, a tajskie maleńkie nożyki kuszą leżąc w szufladzie, tylko wycinam japońską usubą – szerokim, dużym nożem do warzyw.
Nie będę ukrywać, że prezentowane przez nas dziś danie zwróciło na początku moją uwagę głównie przez swój ciekawy wygląd – rzepę „we wzorki“. Akurat teraz, białe rzepy są na takim etapie wzrostu, że nadają się doskonale do tego dania. Przytaszczyliśmy więc z targu do domu dwie torby bulw i wpadłam w swój żywioł! Kiedy już dopracowałam kształt rzepy, pozostało tylko mozolne studiowanie różnych wersji przepisu i kilka prób gotowania dania. I wreszcie możemy przedstawić Wam przepis na bardzo smaczne i zdrowe danie japońskie z rzepą w roli głównej. Ponieważ danie będzie smakować równie dobrze z rzepą wyrzeźbioną lub nie, jeśli nie macie cierpliwości, przygotujcie je po prostu obierając rzepę ze skórki. Należy jedynie pamiętać, żeby obrać ją dość grubo, by się pozbyć włóknistej zewnętrznej warstwy warzywa, którą wprawdzie zjeść się da, ale nie jest to zbyt przyjemne. Tradycyjnie, rzepę faszeruje się mięsem drobiowym lub wieprzowym, ale sprawdziliśmy też wołowinę i smakuje genialnie – wybór należy do gotującego. Podane czasy gotowania są orientacyjne, bo każda bulwa będzie nieco innego rozmiaru, każdy włoży do środka nieco inaczej ubite mięso i pozostawi innej grubości ściankę rzepy. Pierwszy etap, 15 min. gotowania, należy pozostawić bez zmian, a w następnym etapie trzeba już rzepę sprawdzać i ugotować do miękkości, a zarazem nie rozgotować oczywiście. Podstawą zupy jest bulion dashi. Najlepiej przyrządzić go od zera, na co podajemy przepis. Jeśli ktoś woli sobie ułatwić sprawę, niech użyje sproszkowanego dashi i rozpuści go w wodzie. Orzechy ginkgo można kupić w sklepach ugotowane w zalewach, a bardziej ambitni kupią świeże ginkgo i ugotują je według przepisu, który podaliśmy przy okazji dania: Kurczak z ginkgo i chińskimi daktylami.
Na koniec jeszcze jedna prawda życiowa, która dźwięczy mi w głowie do tej pory. Przynajmniej 50 razy dziennie podczas zajęć Sensei krzyczał do nas: „Ćwiczcie, ćwiczcie, ćwiczcie! To jedyna droga by stać się mistrzem!“. Znów miał rację, zwłaszcza kiedy popatrzeć na mój proces rzeźbienia rzepy. Oto pierwsza i druga z kolei wyrzeźbiona przeze mnie bulwa :)
SKŁADNIKI
- 4 białe rzepy (ok. 8-10 cm średnicy)
Farsz
- 250 g mielonego mięsa drobiowego lub wieprzowego
- 2 łyżeczki skrobi kukurydzianej lub ziemniaczanej + do oprószenia
- 2 łyżeczki japońskiego jasnego sosu sojowego
- 1 łyżka sake
- 1 łyżeczka cukru
- duża szczypta pieprzu sansho lub czarnego pieprzu
Zupa
- 3 szklanki bulionu dashi
- 1 łyżka mirinu
- 1 łyżeczka japońskiego jasnego sosu sojowego
- 1 łyżeczka soli
- 3 łyżki sake
- 12 orzechów ginkgo
- 4 liście młodych bok choy
- 100 g grzybów enoki
- szczypta pieprzu sansho lub czarnego pieprzu
Do przybrania
- 4 strąki groszku śnieżnego
- 3 cm korzenia imbiru
- 1 yuzu lub limonka
WYKONANIE
Rzepę obrać formując z niej kulkę z płaską podstawą po odcięciu części z łodygami. Obierać należy grubo, by pozbyć się zewnętrznej włóknistej części. Można wykonać ozdobne nacięcia, jak widać na animacji poniżej. Zaczynając od płaskiej części każdej bulwy, wydrążyć w rzepie okrągłe otwory na farsz (powinny pozostać jednak grube ścianki bulwy, ok. 1,5-2 cm).
Wymieszać składniki farszu. Oprószyć wnęki rzepy skrobią, po czym napełnić farszem (nieco poniżej brzegu otworu w bulwie).
W średnim garnku, umieścić rzepy otworem do góry i wokół bulw wlać bulion dashi, w którym wcześniej rozpuścić sól. Garnek powinien być tak dopasowany, by bulion sięgał do ok. 2-3 cm poniżej górnej krawędzi bulw. Przykryć powierzchnię rzepy dociętym do rozmiarów garnka krążkiem pergaminu i zagotować bulion. Zmniejszyć ogień, by dashi nie gotowało się zbyt mocno i przykryć garnek pokrywką. Gotować 15 min.
Usunąć pergamin, dodać do bulionu mirin, sos sojowy i sake, przykryć garnek i gotować ok. 10 min, aż rzepa będzie miękka. Wyjąć bulwy z bulionu na talerze, kładąc je otworami do dołu. Do bulionu dodać pokrojone na mniejsze części liście kapusty bok choy, grzyby enoki oraz nasiona ginkgo. Gotować jeszcze 5 min. Doprawić zupę pieprzem sansho lub czarnym i jeśli trzeba, również solą.
Zetrzeć na najdrobniejszych oczkach tarki skórkę z yuzo lub limonki. Zetrzeć imbir na bardzo małych oczkach. Pokroić strąki groszku w cienkie paseczki.
Wlać zupę wokół każdej z rzep na talerzach. Oprószyć każdą bulwę startą skórką z yuzu lub limonki. Ułożyć na rzepie paseczki pokrojonego groszku, a na samym wierzchu umieścić odrobinę startego imbiru.

a ja tu weszłam, żeby zobaczyć jak można ulepić takiego pięknego pierożka ;)
Hahaha :) Niczym kuchnia Hestona Blumenthala – danie nie jest tym na co wygląda ;)